Gdybym miał opisać to wesele jednym słowem, na pewno byłoby to słowo: Ogień.
Co ciekawe Ogień w tym reportażu ma linka znaczeń:
Po pierwsze Dzień ślubu Paulinki i Darka to był chyba najgorętszy dzień w roku. Żar lał się z nieba, pot spływał litrami, więc mamy tu Ogień idealny.
Po drugie to, co stworzyła para młoda, ich zachowanie i ogólny wizerunek to po prostu petarda (alby nie pisać ciągle ogień).
Po trzecie Goście weselni rozgrzali parkiet do granic wytrzymałości. Tu na pochwałę zasługuje również wodzirej. Gość świetnie poprowadził imprezę, porwał ludzi do szalonego tańca i był ogień.
Przygotowania w niebanalnej atmosferze.
Może po kolei. Jak prawie każdy reportaż rozpoczynam wędrówką od domu młodego do domu młodej lub odwrotnie — ale nie w tym przypadku. Paulina i Darek podjęli słuszną decyzję o wspólnych przygotowaniach w towarzystwie przyjaciół. Tak, Tak i jeszcze raz tak — zawsze mi się podoba tego typu rozwiązanie. Fajna bezstresowa atmosfera oraz mnóstwo humoru towarzyszyło nam wszystkim. Dodatkowo z mojej fotograficznej strony mając zakochańców blisko, wykonanie urozmaiconych fotek było ułatwione. Naprawdę każdemu polecam wspólne przygotowania — nie patrzcie na przesądy — róbcie tak, aby Wam było miło. Często przed kościołem czas nagli i wszystko robimy szybko, ale w tym przypadku mieliśmy mnóstwo czasu. Można było strzelić lampkę prosecco lub kieliszek whisky, był czas na mrożoną kawę i podziwianie oczka wodnego. Nawet udało się zrobić kilka portretów w ogrodzie. Bo jak to mówią przysłowia: spokój jest święty, a jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.
Ceremonia w zabytkowym kościele.
Przypominam o tym, iż w dniu wesela były rekordowo wysokie temperatury. Przed ceremonią każdy szukał cienia, każdy ocierał pot i sapał ze zmęczenia. Pamiętam słowa Maćka filmowca: W kościele na pewno będzie chłodno, bo zawsze w kościołach jest przyjemnie. Tym razem jego prognozy się nie sprawdziły i w kościele również było cieplutko. I ty znowu mamy dwa znaczenia słowa ciepło: po pierwsze oczywiście temperatura, po drugie kościół drewniany, więc fotografie w kolorze ciepłym. I fajnie, bo takie rozwiązania lubię, a drewniane zabytkowe kościółki uwielbiam. W tym przypadku padło na Kościół św. Marcina w Jawiszowicach, który został zbudowany w 1692 roku. Taka data robi wrażenie tak jak i budynek konstrukcji zrębowej, podbity gontem, z ołtarzem z 1700 roku. Kolejną pochwałę kieruje do księdza prowadzącego ceremonię. Często mówiłem o księżach umiejących rozładować stres towarzyszący młodym — ten z Jawiszowic to potrafi, brawo dla niego.
Zabawa weselna z przytupem.
Jesteśmy na sali weselnej Biały Kruk — lokal już mi znany i szczerze lubiany. Ciekawe wnętrze daje możliwości strobingu i fajnych efektów, bardzo miła obsługa, pyszne jedzonko. Para młoda już jest, toast wzniesiony, kieliszki rozbite, życzenia wysłuchane — czyli czas na pierwszy taniec. Oj to był fajowy taniec z ciężkim dymem oraz konfetti w finale. Paulinka śmiała po parkiecie jak zawodowiec, aż miło było patrzeć. Dobra Mistrzu porwij tych ludzi do tańca — takie słowa wypowiedziałem do wodzireja. Wiecie, co się później stało? Gość porwał wszystkich i do godziny 24 było tak, jak może sobie fotograf wymarzyć. Ludziska bawili się nie tylko na parkiecie, ale nawet przy stolikach. Wstawka kapeli góralskiej urozmaiciła całość, foto budka dodatkowo poluzowała osoby jeszcze spięte. Gdzie tylko się nie odwróciłem, od razu w oczach miałem świetny kadr. Takie imprezy uwielbiam. O oczepinach nie będę się rozpisywał, gdyż przebiegły szybciutko i w przyzwoitym stylu. Całość zakończyliśmy zimnymi ogniami oraz pokazem pirotechnicznym.
Zapraszam do zdjęć.
wesele, reportaż ślubny, para młoda, ślub, fotograf ślubny, fotografia ślubna, paloss, paloss photohraphy